Uwielbiam podsumowywać rok, bo to super okazja do wspomnień. 2019 był wyjazdowy – 6 wycieczek na 12 miesięcy udało nam się zrobić, więc chyba nie jest z nami podróżującymi rodzicami aż tak źle.
Styczeń – Barcelona
To był babski wypad do Barcy i jednocześnie pierwszy wyjazd bez moich facetów. Wychodząc z domu na dworzec czułam się jak zła matka, ale doskonale wiedziałam, że moje chłopaki poradzą sobie świetnie beze mnie. I oczywiście tak było. A ja bawiłam się wyśmienicie. Z związku z tym, że ja i Ania byłyśmy już kiedyś w Barcelonie, nie miałyśmy spiny, że coś musimy. Szwędałyśmy się, podjadając na każdym możliwym kroku tapasy i popijając wino. To był mega wypad – taki prawdziwy babski.
Luty – Szwecja, Włochy
Po moim babskim wypadzie do Hiszpanii przyszedł czas na Maćka męski wyjazd na zorzę. W tym roku padło na Szwecję. Chłopaki wybrali się do Lulei. Zorzę widzieli (ale w Finlandii) i podobno wcale nie zmarzli przy tych swoich -30 stopniach. Ja im nie wierzę do dziś. Ale wrócili zadowoleni, to najważniejsze.
W lutym też udało nam się zaliczyć wyjazd w duecie. Wyskoczyliśmy na trzy dni do Bolonii, Florencji i Perugii. To był super city break. A urodzinowy makaron i pizza smakował wybitnie. Uwielbiam tę tradycję spędzania urodzin poza granicami naszego kochanego Białegostoku.
Marzec – Jordania
Pierwszy kwartał roku naprawdę obfitował w wyjazdy. Znów uśmiechnęliśmy się do dziadków i skoczyliśmy w duecie, tym razem ze znajomymi na 4 dni. Za każdym razem jak podrzucamy Gapiątko dziadkom, to mamy wyrzuty sumienia, ale wiemy, że zostawiamy go w najlepszych rękach. Wtedy jakoś łatwiej. Polecieliśmy do Eilatu. Stamtąd śmignęliśmy do Red Canyon. Kanion jest niesamowity, chwilami przypomina Antelope Canyon i Waterholes Canyon z USA. Potem, już w Jordanii, zaliczyliśmy snorkeling w Aqabie, Pustynię Wadi Rum, Petrę, Morze Martwe i Madabę. Było bosko.
Więcej o tym tripie możecie poczytać tutaj – Jordania w pigułce
Czerwiec – Szwajcaria
Do Szwajcarii polecieliśmy z Gapiątkiem i znajomymi. To także był krótki wypad, bo tylko 4-dniowy, ale sporo udało nam się zrobić. Skupiliśmy się na okolicy Zermatt i Interlaken. Ale zanim, to prosto z lotniska pojechaliśmy do stolicy, do Berna. I bardzo się cieszymy, że zahaczyliśmy o to miasto, bo jest naprawdę przyjemne. Z Berna kierowaliśmy się już na Herbriggen i stamtąd wyruszaliśmy przez dwa dni na day tripy, żeby chociaż trochę połazić po górach. Co prawda trekkingiem nie można tego nazwać, bo trekowaliśmy z wózkiem, ale jedną trasę zaliczyliśmy. A przede wszystkim napatrzyliśmy się na Matterhorn, czyli ikonę Alp szwajcarskich. Wracaliśmy stamtąd w dniu urodzin Maćka. Nie mogłam się powstrzymać i złożyłam mu życzenia w samolocie przez mikrofon (dzięki załogo!). Ale miałam stresa. Ludzie pewnie nie mniejszego jak usłyszeli inny głos niż załogi.
O naszej (nawet taniej) Szwajcarii poczytasz tu – Tania Szwajcaria
Wrzesień – Czarnogóra
Wyjazd do Czarnogóry to był długo wyczekiwany urlop we troje – prawdziwy, dwutygodniowy. Wylądowaliśmy w Podgoricy, która nie jest jakimś pięknym miastem, ale za to Zatoka Kotorska, w której osiedliśmy jest cudowna. Mieszkaliśmy w Morinj. Codziennie robiliśmy wypady do pobliskich miasteczek. Najbardziej urzekł nas Perast, który zwłaszcza o poranku wyglądał obłędnie i nie było w nim miliona turystów. W godzinach po południowych nie był już tak boski. Wyjazd nam się bardzo podobał. Gapiątko bawiło się doskonale, codziennie kapało się basenie i padało do snu o 21. Odpoczęliśmy elegancko.
Tu porównujemy Czarnogórę do Chorwacji – Chorwacja czy Czarnogóra?
Listopad – Podlasie
W listopadzie naszło nas na eksplorowanie Podlasia, głównie Puszczy Białowieskiej. Zawsze byłam lokalną patriotką, ale moja miłość do Podlasia zdecydowanie dojrzewa wraz z wiekiem. Jako małolat nie widziałam tu tyle piękna, które widzę teraz. Nigdzie się tak nie zasilisz naturą jak tutaj, na Podlasiu.
Kochani, a przy okazji życzymy Wam wszystkiego dobrego, zmieniajcie często współrzędne geograficzne i cieszcie się życiem, po prostu!
Wesołych Świąt!