W 2021 udało nam się dwukrotnie wyjechać za granicę. Na początku roku i w połowie. Przez cały rok przygotowywaliśmy się też na nową podróż „bez mapy”, czyli narodziny kolejnego Gapiątka.
W związku z licznymi ograniczeniami związanymi z covid-19 kupiliśmy bilety na ostatnią chwilę. Na pierwszy wyjazd wybraliśmy Lanzarote, bo od dawna za nami chodziła. Styczeń to dobry czas na Kanary, bo pogoda bajka, a przy okazji uciekliśmy od ostrej zimy w Polsce (my tam słonko i 20 stopni na plusie, a w PL wtedy było -20 stopni i śnieżyce). To był nasz pierwszy raz w ciepełku zimą we troje. Obaw jak na matkę przystało miałam mnóstwo, w tym oczywiście głównie o choroby z uwagi na zmianę z -20 na +20. Ale Kubcio dzielnie to zniósł i się hartował w zimnym oceanie. Ja nie dałam rady stopy zamoczyć, a chłopaki byli cali w wodzie. Lanzarote nie jest duża, dlatego przez tydzień byliśmy w stanie przejechać ją całą i zobaczyć piękne miejsca. Więcej o Lanzarote i naszym wypadzie tam możesz przeczytać tutaj.
Na naszą drugą podróż w 2021 wybraliśmy Santorini, które także mieliśmy na liście marzeń podróżniczych od dawna. Obawialiśmy się tylko, że to mało rodzinna wyspa, ale okazało się, że Kubciowi wystarczy basen i jest happy cały wyjazd. Oczywiście nie siedzieliśmy tylko na basenie, bo Santorini jest zbyt piękne, żeby jej nie zwiedzić. Zahaczyliśmy o najważniejsze punkty, takie jak Oia i Fira, ale zachwyciło nas trochę mniej znane miasteczko Pyrgos, pięknie położone na wzniesieniu. Udało nam się również popłynąć na sąsiadującą wyspę – Ios. Wypad na dzień to był idealny pomysł. Tam koniecznie trzeba zobaczyć piękną Chorę i zjeść coś w okolicach portu – dobrze tam karmią. Jak zresztą w całej Grecji.
Z perełek na Santorini odkryliśmy jeszcze Faros Market – lokalną, rodzinną restaurację z mega klimatem. Kubuś od pierwszego dnia stał się ulubieńcem właścicieli. A z kolei Kubcio ukochał tam sobie ich pieska – śliczną Carmen, z którą chciał się bawić full time (codziennie byliśmy w Faros Market na poranną kawkę lub zaglądaliśmy tam na kolację). Stamtąd ogląda się też super zachody słońca. Mieszkaliśmy bardzo blisko tej restauracji. Jeśli kiedyś będziesz na Santorini, koniecznie tam wstąp. Mają super jedzonko i winko własnej roboty. Każde danie oczywiście przygotowane z produktów z ich ogródka. Swojsko i cenowo normalnie.
Pozostałe miesiące 2021 roku spędziliśmy na Podlasiu. Zaraz po Santorini pojechaliśmy na nasze pobliskie Pojezierze Augustowskie. Tam Kubuś miał raj – koledzy i koleżanki z domków obok do zabawy i non stop siedzenie w jeziorze. Pogoda nam mega dopisała.
W październiku 2021 do naszej ekipy dołączył Szymcio. Już planujemy tripa we czworo. Pewnie zaczniemy od Europy, ale dalsza podróż też kusi. Can’t wait!