Jeśli kot chodzi własnymi ścieżkami i zawsze spada na cztery łapy, to bądź jak kot i podróżuj bezpiecznie

Jeśli kot chodzi własnymi ścieżkami i zawsze spada na cztery łapy, to bądź jak kot i podróżuj bezpiecznie

Wybuchy, zamachy. Słyszymy już o tym regularnie. Niestety wiele osób ograniczyło ostatnio podróże. Bezpieczeństwo stało się priorytetem. I słusznie. Choćby nie wiem jak piękna była destynacja, jeśli nie wrócimy z niej cali i zdrowi, wyjazd trudno nazwać udanym. Co możemy zrobić, żeby czuć się bezpieczniej i faktycznie być bezpieczniejszym? Bądźmy jak kot.

Bądź jak kot? Co to za logika?

„Jeśli będziesz chodził własnymi ścieżkami, to zawsze spadniesz na cztery łapy.”

Koty chodzą własnymi ścieżkami. Wszyscy wiemy, że to prawda. Koty zawsze spadają na cztery łapy. To zdanie też jest prawdziwe. Warto zaryzykować stwierdzenie, że implikacja też ma sens. Trzeba się zastanowić, czy między tymi dwoma zdaniami faktycznie zachodzi korelacja (jedno wynika z drugiego). Prawdopodobnie jest wiele aspektów, które sprawiają, że kot spada na cztery łapy, ale mniejsza o to. W przypadku podróży to stwierdzenie po prostu byłoby logiczne i brzmiało następująco:

“Jeśli będziesz podróżował poza utartym szlakiem, będziesz bezpieczny”.

Taka to logika. Już ją wyjaśniam.

Własne ścieżki, czyli jak unikać pewnych zagrożeń w podróży

Niebezpiecznie jest tam, gdzie jest tłum. Nowy Jork, Londyn, Monachium, Paryż. Promenady, koncerty, metro, biurowce, resorty. Wszędzie tłum. Skoro więc czujemy się niebezpiecznie tam, gdzie ludzi jest dużo, może powinniśmy po prostu zacząć chodzić własną drogą i tłumy omijać?

W Nowym Jorku zamiast po Times Square przejdźmy się po Harlemie. Z Paryża warto udać się do Normandii, z Brukseli do dużo ładniejszej Bruggi, a lecąc tanimi liniami do Mediolanu może warto zostać w Bergamo? Takich przykładów jest więcej. Wszędzie. Wystarczy trochę poczytać przed wylotem. Informacji nie brakuje. Można też po prostu wziąć mapę, przybić palec w wybrane na niej miejsce i udać się “tam”. Bez planu.

Ile razy słyszymy o zamachach w miejscach, gdzie nie ma prawie nikogo?

Harlem zamiast Manhattanu

Na cztery łapy, czyli bezpieczeństwo i inne skutki uboczne

Podróżując poza utartym szlakiem będzie bezpieczniej. To już wiemy, ale to nie wszystko. Oto kilka innych korzyści chodzenia własnymi ścieżkami:
przygoda – wszystko będzie mniej przewidywalne i na dłużej zapadnie w pamięć,
prawda – w popularnych miejscach widzimy często teatr rozgrywany pod turystów, z dala od tych miejsc życie nie jest przekłamane,
bardziej przyjaźni ludzie – w dużych miastach wszyscy mają dość przyjezdnych (mimo, że się pięknie uśmiechają oferując dobrą cenę), a w rejonach mniej turystycznych wręcz przeciwnie – są bardziej ciekawi,
wyjątkowość – zobaczysz coś innego niż twoi znajomi – dla niektórych to może oznaczać ciekawsze Insta,
koszt – często poza utartym szlakiem jest znacznie taniej.

Jak widać korzyści jest sporo. No, ale żeby nie było zbyt pięknie…

Bądź jak kot, ale myśl jak człowiek

Te “kocie ruchy” zapewnią ci mnóstwo dobrych przygód. Jednak zejście poza utarty szlak nie oznacza braku jakichkolwiek niebezpieczeństw. Na mapie każdego dużego miasta są dzielnice, w które lepiej się nie zapuszczać. Przed każdym wyjazdem warto trochę poczytać – szczególnie jeśli to metropolie. Czy to oznacza, że nie warto jeździć “na żywioł”, zupełnie bez planu? Jasne, że nie. Po miastach Norwegii czy Szwajcarii możesz pewnie błądzić całą dobę. Po Nowym Jorku, Johannesburgu, Manili czy Buenos Aires lepiej nie.

Podstawowa zasada ma zastosowanie zawsze – zachowaj zdrowy rozsądek i miej oczy szeroko otwarte. Jeśli dołożysz do tego świadomość i wiedzę o miejscu, do którego się wybierasz, będziesz bezpieczny.

Brugia zamiast Brukseli, fot. Pixabay

Logika logiką, a statystyka? Lepiej uważaj na kokosy

Pomimo, że o różnego rodzaju incydentach słyszymy regularnie, to jednak wciąż dość rzadko. Zamachy terrorystyczne to wydarzenia bardziej spektakularne niż częste. To trochę tak jak kokosy i rekiny. Wszyscy boimy się rekinów, które zabijają około 5 osób rocznie. Z drugiej strony od spadającego kokosa ginie około 150 osób rocznie. Nikt jednak nie boi się kokosów. Nawiązując do statystyki większość Amerykanów podczas podróży ginie w wypadkach komunikacyjnych, a w ciepłych krajach w wyniku utonięć. Samochodu i wody się jednak nie boimy.

W związku z powyższym niestety często słyszę, że niektórzy ograniczają podróże z uwagi na niespokojną sytuację na świecie. Smuci mnie powód i smuci mnie efekt.

Mam jednak nadzieję, że po obudzeniu w sobie kota, łatwiej będzie podjąć decyzję i kupić bilet.

Normandia zamiast Paryża, fot. Pixabay

Źródło: Przedsiębiorcze Podlasie

Fot. główna: Monika Woroniecka