Ufaj, ryzykuj, podróżuj!

Ufaj, ryzykuj, podróżuj!

Z wyjazdu na wyjazd spotykamy się z wieloma pytaniami, wątpliwościami ze strony rodziny, znajomych. Nie boicie się tam lecieć? Tam jest niebezpiecznie! Nie boicie się spać na Couchsurfingu? A jak was okradną? I tym podobne. A my i tak robimy swoje. Oczywiście trzeba być czujnym zawsze i wszędzie, w każdym miejscu na Ziemi, ale nie dajmy się zwariować. Gdybyśmy chociaż raz posłuchali kogoś, kto nas ostrzega i nam odradza, nie mielibyśmy teraz tych wszystkich, pięknych zdjęć, pamiątek, a przede wszystkim wspomnień i doświadczeń, dzięki którym wiemy więcej i robimy więcej.

Couchsurfing

Z Couchsurfingiem jest tak, że musisz darzyć ludzi chociaż odrobiną zaufania. Inaczej bycie użytkownikiem tego portalu nie ma sensu. Nasza pierwsza, wspólna przygoda z CS-em w Portugalii była wstępem do samych, pozytywnych (jak do tej pory) doświadczeń. Wtedy najbardziej pozytywnie zaskoczyło nas zachowanie Davida z Portimao (południe Portugalii), który dał nam swoje klucze do mieszkania w Lizbonie, żebyśmy sobie tam przenocowali. Przepraszał nas, że nie może z nami jechać, ale musi zostać tutaj, na południu, bo ma coś do załatwienia. Byliśmy w szoku, że tak nam zaufał. Przecież rozmawiał z nami tylko chwilę przy ciastku w kawiarni. Jak zapytaliśmy, co mamy zrobić z kluczami, kiedy będziemy wyjeżdżać, odpowiedział – wrzućcie do skrytki pocztowej. I tak też zrobiliśmy.

Innym, takim wyróżniającym się, ale oczywiście pozytywnie, doświadczeniem CS-owym był nocleg w Tulum (Jukatan, Meksyk) i Shambala Petit Hotel. Wrzućcie sobie ten hotel w grafikę w przeglądarce, a zobaczycie o czym mowa. Tak! Spaliśmy tam za darmo. Roberto, który jest zarejestrowany na portalu CS, prowadzi hotel i zaoferował nam jeden nocleg. Nie dość, że sama plaża robiła nieziemskie wrażenie, to jeszcze mieliśmy okazję spać w czymś takim. Rewelacja!

Kolejnym razem, w Mexico City trafiliśmy do Andrei, która zadbała o nas jak o własne rodzeństwo. W związku z tym, że była to połowa naszego wyjazdu, kończyły nam się ciuchy (a przed nami była jeszcze Kuba), potrzebowaliśmy przeprać nasze rzeczy. Andrea wyprzedziła naszą prośbę i sama to zaoferowała. Podobnie było z kanapkami na wycieczki całodniowe – przypomniały nam się wtedy czasy podstawówki, kiedy przed wyjściem do szkoły kanapki już dawno na nas czekały. Pamiętacie takie czasy? I teraz przełóżcie to na czyjąś, totalnie obcą Wam osobę, która bezinteresownie robi Wam kanapki na drogę. Prawda, że mega uczucie?

To tylko kilka z naszych doświadczeń Couchsurfingowych. To, co jeszcze nas urzeka w Couchsurfingu to to, że spotykasz gdzieś na drugim końcu świata człowieka, który się najczęściej tam urodził i wie dużo o miejscu, do którego właśnie trafiłeś. Mało tego, pewnie dowiesz się u takiego kogoś więcej niż przeczytasz w niejednym przewodniku.

Niebezpieczeństwo

Boimy się wszyscy. Nie ma tych, co się nie boją, są tylko tacy, którzy próbują strach przezwyciężyć. I tak jest z nami. Meksyk, Kuba, Boliwia – jak się słyszy o tych państwach, często pierwsze skojarzenie to – tam na pewno jest niebezpiecznie!  Wtedy są dwa wyjścia. Pierwsze – jadę i przezwyciężam strach. Drugie – nie jadę i biję się z myślami, dlaczego to robię. My zawsze wybieramy opcję – jadę! Wychodzimy z założenia, że lepiej żałować, że coś się zrobiło niż żałować, że się nawet nie spróbowało. Oczywiście jest to nasza dewiza i nikomu nie chcemy jej narzucać.

Vincent van Gogh powiedział: „Ry­bacy wiedzą, że morze jest niebez­pie­czne, a sztorm straszli­wy, jed­nak nig­dy nie trak­tują tych niebez­pie­czeństw ja­ko wys­tar­czające­go po­wodu do te­go, by po­zos­tać na brzegu.”

My chyba po prostu jesteśmy takimi rybakami. Tak już mamy.