To był rok!

To był rok!

Kiedy myślę o uciekającym już roku, mam jedno w głowie – to był rok! Najbardziej podróżniczy rok w życiu GapięNaMapę.

Styczeń

Odliczanie. Odliczanie do podróży dookoła świata. Nigdy na nic tak nie czekałam. To był miesiąc kolekcjonowania kolejnych biletów lotniczych, załatwiania formalności, uzupełniania wiedzy na temat miejsc, w których będziemy. Miesiąc, w którym wszystko kręciło się już wokół jednego, wokół naszego największego marzenia podróżniczego. Z dnia na dzień byliśmy coraz bliżej jego realizacji.

Luty

Start. RPA – tygodniowy wolontariat w Kwantu Game Reserve i kilka dni w Kapsztadzie. To był super czas. Zawsze bardzo chcieliśmy polecieć do Afryki, żeby zobaczyć Big Five. Udało się! W Kapsztadzie natomiast wspięliśmy się na Górę Stołową, z której jest piękny widok na miasto.

Z RPA polecieliśmy do Tajlandii. To była totalna zmiana klimatu. Nie mieliśmy pojęcia, czym pachnie Azja. Bangkok to był celny strzał na start. Khaosan Road, Street Food, robaki z grilla i inne cuda. Potem Kambodża na chwilę, piękny kompleks Angkor Wat i południe Tajlandii – Phuket, Krabi, PhangNga Bay – piękne miejsca. Na koniec Ko Phi Phi, dzięki której przypomnieliśmy sobie, jak jest na Ibizie. Ale to stamtąd zapamiętam najpiękniejsze, kolorowe łódki przybrzeżne.

Marzec

Azjatycka przygoda dobiegała końca. Kolejny kierunek – Australia. Miłość od pierwszego wejrzenia. Melbourne – cudowne miasto z duszą, zielenią i uśmiechniętymi ludźmi. Do dziś pamiętam te puste parki z widokiem na Downtown. Tam jest taki klimat, że godzinami mogłabym w nich przesiadywać.

Great Ocean Road – to był jedyny pochmurny dzień z 7, które spędzaliśmy w Australii. Szybko zorientowaliśmy się, że to zaszczyt siedzieć przy „12 Apostołach”, kiedy w twarz zawiewa ci deszcz i wiatr. Mam przed oczami uśmiech Maćka, który pojawił się na końcu tej trasy, kiedy wyszło słońce. To była nagroda.

Sydney–Opera, Harbour Bridge, Centrum, Bondi Beach i kangury z Featherdale Wildlife Park, wszystko w sporym pośpiechu, ale jeśli ktoś mnie pyta, czy warto lecieć do Australii na tydzień, odpowiadam ze zdwojoną siłą, że zdecydowanie tak.

USA – 4000 km przez Utah i Arizonę. Marcin, który kilka miesięcy wcześniej dostał od nas propozycję wyjazdu, przyleciał do nas. Wypożyczyliśmy auto i daliśmy się ponieść naturze. Tej wyprawy nie da się opisać, to trzeba zobaczyć i przeżyć. I koniecznie zatrzymać się na chwilę i porozmawiać samemu ze sobą. Lepszego miejsca na świecie nie znam do autorefleksji.

Kwiecień

Peru, Chile, Argentyna, Brazylia. O Ameryce Południowej marzyłam od liceum. I stało się. Machu Picchu, szaleństwo rowerowe na Atakamie i wodospady Iguazu – to tylko trzy z wielu opcji, które zaliczyliśmy w Ameryce Południowej. I nawet kilkudziesięciogodzinne przejazdy autobusami non stop nas nie zniechęciły, żeby zwiedzić ten piękny kontynent. Może poza incydentem w Calamie – skradziony Nikon. Na szczęście wszystkie zdjęcia ocalały. Pozdrawiamy Calamę!

Maj

Początek maja. Ostatni stop na naszej trasie – Nowy Jork, który Maciek kocha od zawsze, ja pokochałam właśnie wtedy. Wsiadając do samolotu do Europy miałam łzy w oczach. Czułam, że coś najlepszego, co mnie w życiu spotkało, właśnie dobiega końca. Ale jednocześnie byłam najszczęśliwsza na świecie, mając w głowie spełnione marzenie i obrazki ze wszystkich miejsc, które w ciągu ostatnich 90 dni zobaczyłam. Cieszę się, że właśnie NYC był tym ostatnim punktem.

Czerwiec – Sierpień

Powrót do rzeczywistości. Wyleciałam z pracy. Znalazłam nową. Maciek też sobie ułożył życie zawodowe. Wierzyliśmy, że nam się uda poukładać klocki od nowa i się udało. Wakacje to był czas intensywnego rowerowania, krótkich wypadów weekendowych i długich ciepłych wieczorów. Skoczyliśmy nawet nad nasze, polskie morze. Półwysep Helski widziany z roweru jest cudowny.

Wrzesień

Paryż. Krótki, weekendowy wypad do stolicy Francji. To był nasz pierwszy lot po podróży dookoła świata. Pogoda nam dopisała, a wino nigdzie nie smakuje tak jak na Polu Marsowym. Zdecydowanie udany weekend.

Październik

Zabraliśmy rodziców do Londynu. Wszystkim bardzo się podobało. Jednodniówka w naszym szybkim tempie rodzicom bardzo przypadła do gustu. Zaraz po powrocie pytali, jaki jest kierunek kolejnej, wspólnej podróży.

Listopad – Grudzień

Planowanie kolejnych wypraw na 2015 i wyjazd na Sylwestra do Wilna.

2014 – rok, kiedy odważyłam się spełnić swoje największe marzenie. Polecam. Wszystko potem smakuje inaczej.

Bawcie się dobrze w ten ostatni dzień roku. A na Nowy Rok – moc inspiracji do podróży i wszystkich innych działań.