Latam bez bagażu, bo linie lecą w kulki

Latam bez bagażu, bo linie lecą w kulki

Pierwszy raz od czterech lat musieliśmy zabrać w podróż bagaże rejestrowane. Już same pakowanie było dziwne. Pamiętając o małym 30 l plecaku z podróży trzymiesięcznej, kiedy zobaczyłam plecak 80 l, pomyślałam – co ja tu do cholery spakuję. Jednak szybko się okazało, że ½ zajmują śpiwory, maty i poduszki.

Bagaż odprawiony. My zaraz mamy pierwszy lot do Wiednia, potem Londyn, Chicago i Seattle. Lądujemy w Chicago. Lecimy po bagaże. Wszystkie wyjeżdżają, oprócz mojego. Czekamy, może jednak wyjedzie. Nie wyjeżdża. Idziemy do okienka „baggage service”. Pani informuje nas, że bagaż został w Wiedniu i że możemy zgłosić to dopiero w „final destination”, czyli w Seattle. No cóż. Ok. Hej przygodo. Byleby doleciał. Mamy tam cały „camping” potrzebny na Kanadę.

Przed wylotem z Chicago sprawdzamy na lotnisku status bagażu. Wiemy, że jest w Londynie. W 24 h zdołał przelecieć tylko Europę. Lądujemy w Seattle z nadzieją, że bagaż zdąży dolecieć równo z nami. Ale nie zdąża. Zgłaszamy to w tutejszym biurze bagażowym. Dostajemy informację od obsługującego Azjaty, że doleci następnego dnia wieczorem. Kolejnego dnia sprawdzamy status jeszcze raz na wszelki wypadek. Czarnoskóra babeczka z porannej zmiany ma inne informacje – mój bagaż czeka w Vancouver, w którym będziemy pojutrze. Zdurniałam. Dzwonię na infolinię, sprawdzam status online. Każdy kanał mówi co innego. Zajeżdżamy jeszcze raz przed wyjazdem z Seattle na lotnisko. I co się okazuje. Bagaż tu jest, a nie w Vancouver. Czarnoskóra babeczka pomyliła rano rejsy. Azjata od początku miał rację. Tak czy siak najważniejsze, że plecak jest z nami.

Teraz jesteśmy bogatsi o doświadczenie zagubionego bagażu. Mnóstwo rozmów, telefonów. Ale wiecie co – jest szansa, że wyjdziemy na tej całej akcji do przodu. Ubezpieczenie najprawdopodobniej pokryje nam zakupy poniesione z tytułu opóźnienia bagażu.

Dlatego właśnie kocham podróżowanie z bagażem podręcznym. Nic ci nie ginie, cały twój podróżniczy ekwipunek jest cały czas na twoich plecach albo pod ręką. Ty jesteś za niego odpowiedzialny, a nie jakieś linie lotnicze, które potem trują ci głowę nieprawdziwymi informacjami z różnych systemów.