Podróżniczy social networking zaczął się kilkanaście lat temu dzięki Couchsurfingowi. Z roku na rok stawał się coraz bardziej popularny, używany i lubiany. I tak jest też dziś. Nic dziwnego. Spotykanie ludzi z CS to sama przyjemność. Nikt Ci nie opowie tyle, co ktoś, kto żyje gdzieś od urodzenia i zna każdy zakątek. Dzięki CS spotkaliśmy z Maćkiem mnóstwo fantastycznych ludzi, którzy nam pomogli i spędzili z nami trochę czasu. Sami również nocujemy ludzi z CS u nas.
CS to nie tylko nocleg. To coś zdecydowanie więcej. Niejednokrotnie o tym wspominaliśmy. Kto korzystał ten wie, co mam na myśli.
W ostatnim czasie bardzo rozwinął się również social dining (czyli wspólne jedzenie w podróży i nie tylko). Powstało wiele serwisów, które pozwalają spotkać się w podróży przy jednym stole. Wymienię kilka z nich:
MealSharing.com – najpopularniejszy serwis do social diningu
Eatwith.com – skupia się na podróżnikach
TravelingSpoon.com – działa w Azji, oprócz wspólnego gotowania, masz opcję na lekcję gotowania
BonAppetour.com – nastawiony na dzielenie się swoją kulturą i pasją do gotowania
VoulezVousDiner.com – dla tych, którzy po wspólnym posiłku lubią też razem pójść np. na spacer
Cookening.com – oparty na kanwie ‘tables d’hôte’, czyli posiłku serwowanego gościom o ustalonej porze za ustaloną kwotę
BlendAbout.com – dobiera ludzi o podobnych zainteresowaniach
Nic dziwnego, że ten rodzaj „jednoczenia się” podróżników bardzo dobrze się przyjął. Jedzenie w podróży to jedno z najbardziej ekscytujących rzeczy. Zawsze jest milion pytań w głowie zanim się czegoś spróbuje. A już najwięcej pojawia się, kiedy jesz street food. Wtedy sobie przypominasz, czy na pewno masz szczepienie na dur brzuszny, I jazda. Smakujesz, tego, czego na swoim domowym talerzu na pewno nie znajdziesz. To jest to. Dlatego nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy jadą nad morze i jedzą schabowego zamiast ryby.
Jedzenie w grupie to już w ogóle musi być super doświadczenie. Nawet jeśli nie wiesz, jak coś się je, to jest szansa, że ktoś obok będzie wiedział. A ile ciekawych rozmów może się przy okazji wspólnego posiłku pojawić, nie tylko o jedzeniu. Jemy i poznajemy nowych ludzi. Bardzo ciekawa inicjatywa. Musimy kiedyś z Maćkiem koniecznie spróbować tego social diningu.