Arabskie doświadczenie w Saudia Airlines

Arabskie doświadczenie w Saudia Airlines

Nigdy nie byłem w krajach arabskich. Sporo podróżuje od kilku lat, ale nie byłem w Egipcie, ani Tunezji. OK, kiedyś byłem w Turcji, ale byłem mały i nie za bardzo ogarniałem i nie rejestrowałem. Dzięki jednej z linii lotniczych poczułem jednak odrobinę arabskiej kultury.

Nasz lot z Rzymu do Johanesburga operowany był przez Saudia Airlines – główne linie lotnicze Arabii Saudyjskiej. Mieliśmy przesiadkę w Jeddah – miejscu wypadowym do Mekki. Zdam ci krótką relację z tego lotu.

Pierwszy odcinek lecieliśmy samolotem Airbus A320, drugi Boeingiem 727. Obydwa były bardzo zadbane. W środku dominowały jasne, eleganckie barwy. Pierwszym bardzo charakterystycznym motywem, poza arabskimi napisami, były stewardessy. Miały całkowicie zakryte włosy. Być może było to spowodowane wieloma skargami odnośnie znajdowanych włosów w jedzeniu na pokładzie. Albo to jakieś względy kulturowe.

Tuż po starcie samolotu, z głośników doszedł do nas komunikat, że teraz wysłuchamy modlitwy, którą Prorok Mahomet wypowiadał przed każdą podróżą. Przyjemnie się jej słuchało. Miałem wrażenie, że 90% słów zaczynała i kończyła się na “A” i była jednogłoskowa.

Żeby tego było mało, na ekranie w samolocie, gdzie z reguły widoczna jest przebyta trasa itp., co jakiś czas pojawiała się informacja o naszym położeniu i odległości względem Mekki.

Następnie stewardessy zaoferowały wszystkim gazety – nie podjąłem się rozszyfrowania tekstu, oraz wręczyły kazdemu menu. Do wyboru były trzy zestawy obiadowe (ryba, kurczak, jagnięcina), a później 3 zestawy śniadaniowe. To było miłe zaskoczenie w klasie Guest (Economy). Jeszcze większym było to, że dostaliśmy piękne metalowe sztućce. Wtedy przez chwilę się zastanawiałem, po co kontrola na lotnisku zabiera wszystkim scyzoryki i noże? Podsumowując, za porcję oraz jakość jedzenia – duży plus.

Kiedy dolecieliśmy do Jeddah, gdzie mieliśmy siedmiogodzinną przesiadkę, dostaliśmy w prezencie vouchery na kolację, do zrealizowania w lotniskowej knajpce. Kolejne miłe zaskoczenie. W necie jest sporo informacji o tym, że Arabia Saudyjska to problematyczne miejce przesiadkowe – nikt nie wie, czy trzeba mieć wizę, czy nie. Mogę potwierdzić, że do siedmiogodzinnej przesiadki wystarczy paszport. Nic więcej. Musieliśmy też przejść krótką kontrolę bagażu. Oczywiście panowie i panie do innych kolejek.

Lotnisko było bardzo głośne. Ludzie krzyczeli do siebie, krzyczeli przez głośniki, wszystko krzyczało. Było dużo Arabów i Azjatów. Niekoniecznie przyjaźnie na nas patrzyli, kiedy Paula położyła się na moich kolanach. Na szczęście tylko patrzyli. Na lotnisku mieliśmy jednak dostęp do prądu i WiFi. Mało gniazdek i słaby zasięg – ale zawsze to coś. Gdyby ktoś miał ochotę na duchowe doznanie, na lotnisku było wydzielone miejsce do modlitwy. Przed nim stało milion par butów, a w środku milion ludzi zgiętych w pół. Oczywiście oddzielne dla panów i pań.

Lot z Jeddah do Johanesburga minął w podobnej atmosferze, jak ten pierwszy. Oprócz kocyków, każdy dostał dodatkowo maskę na oczy do spania, skarpetki i szczoteczkę do zębów.

Podobno bliskowschodnie linie lotnicze są najlepsze na świecie. Co prawda prym wiedzie Emirates i Qatar, ale jeśli będziecie mieli kiedyś możliwość odbycia lotu z Saudi Airlines, to nie zastanawiajajcie się długo. Póki co to jedne z lepszych linii, jakimi leciałem. Nasz kolejny lot będzie na pokładzie Qatar Airways. Zobaczymy co mają w sobie najlepsze linie lotnicze na świecie.