To wszystko nie tak

To wszystko nie tak

Był taki rowerzysta, który ściął mnie z nóg. Słowem, nie rowerem.

Wspominaliśmy kilkakrotnie w różnych miejscach na naszym blogu, że jesteśmy aktywnymi couchsurferami. Jeździmy do ludzi, ale i przyjmujemy ludzi. Pewnego dnia dostaliśmy zapytanie. Niby normalne. Miał wpaść do nas mężczyzna. Dwie ręce, dwie nogi, jakaś buzia. Francuz, to też całkiem normalne. Miał przyjechać rowerem (jechał chyba z Warszawy). To już trochę bardziej oryginalne, ale nie wywołało u nas „eel face”. Tak się składało, że około roku wcześniej gościliśmy małżeństwo, które jeździło dookoła Europy w tandemie. Też byli z Francji. Francuski ślimak to chyba oksymoron…

Zadzwonił domofon. Zszedłem na dół. Przed klatką stał David. Miał obcisłe gatki, zaczerwienioną skórę i blond włosy na rękach. Na głowie nie miał blondu. Był łysy. W każdym razie skąpany w słońcu rowerzysta. Zaprosiłem go na górę. Paula przygotowała mu ręcznik. Poprosił jeszcze o wodę i zapytał czy może wziąć prysznic. Kiedy się szorował, ja przyjrzałem się rowerowi. Solidna maszyna. Jak się potem okazało, cały osprzęt i bagaż, jaki miał przyczepiony, ważył ponad 60 kilo. Musiało ściągać na zakrętach.

Kiedy David wyszedł spod prysznica, zaproponowaliśmy, że skoczymy po pizzę, parę piw i usiądziemy gdzieś w plenerze. Wiedziałem, że się zgodzi. Nie wyglądał na imprezowicza. U nas plener też jest zawsze w cenie. Szczególnie w ciepły letni wieczór.

Kiedy już siedzieliśmy na trawie, jedząc pizzę, zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że David jeździ od dwóch lat po Europie. Zimę spędza na południu. Lato na północy. Zapytałem skąd ma kasę na takie jeżdżenie. Zapytał mnie jaką kasę. No, na przykład na jedzenie. David jadł niewiele, czasem coś dostał, czasem sobie po prostu kupował. Widać było, że je niewiele po tempie w jakim zjadł pizzę. Daliśmy mu trochę owoców i jakiś jogurt, kiedy od nas wyjeżdżał. No dobra, zapytałem, a woda? Wodę zawsze dostawał od ludzi. Tego mu nikt nie żałował i nikt nie odmówił. Po drodze napełniał pojemniki.

W końcu zapytaliśmy go o planowaną trasę na najbliższy czas. Powiedział, że jedzie na Łotwę, bo tam jest kobieta, którą kocha. Poznali się rok temu, ale nie mógł zostać. Musiał dalej jechać. To brzmi jak jakieś romansidło, wiem, ale nie ściemniam!

W końcu z mojej strony padło kluczowe pytanie. Ok, David, a kiedy planujesz skończyć tą wyprawę? Jak to skończyć, zapytał David. No normalnie, kiedy wrócisz do domu i odstawisz rower? Odpowiedział:

Jak mogę z tym skończyć? Nigdzie nie planuję wrócić. To nie jest żadna wyprawa. To jest teraz moje życie.