Czego żałujesz?

Czego żałujesz?

W ciągu całego życia żałujemy wielu rzeczy. Mężczyźni żałują, że nie podeszli za małolata do dziewczyny w liceum, która im się podobała, że nie skoczyli na bungee, że nie kupili sobie tej wymarzonej bryki. Kobiety żałują, że nie poszły na inny kierunek studiów, że nie oszczędzały, że nie zerwały relacji z facetem i tkwiły za długo w beznadziejnym związku. Jest milion powodów, żeby czegoś żałować. W internecie można spotkać się z różnymi wersjami, czego ludzie żałują na łożu śmierci. Ale zazwyczaj przewija się takie główne pięć powodów:

1. Żałuję, że brakowało mi odwagi, aby żyć prawdziwym życiem – tak jak tego chciałem/am, a nie zgodnie z oczekiwaniami innych.
2. Żałuję, że tak ciężko pracowałem/am.
3. Żałuję, że nie miałem/am odwagi do tego, aby wyrażać swoje uczucia.
4. Żałuję, że nie utrzymywałem/am relacji z przyjaciółmi.
5. Żałuję, że nie pozwalałem/am sobie na byciem szczęśliwszym.

Nawiążę do tego ostatniego punktu, który moim zdaniem zawiera w sobie wszystkie wcześniejsze. Dlaczego? To bardzo proste. Gdybyśmy żyli zgodnie z pierwszą, drugą, trzecią i czwartą zasadą, piąta byłaby automatycznie spełniona.

Wiele z początków zdań: „Żałuję, że…” sprowadza się do naszych relacji z partnerem, a nie rzadko też do podróżowania. W kwestii relacji z drugim człowiekiem sprawa wygląda następująco. Zawsze czegoś oczekujemy, a później jeśli to się nie spełnia, obwiniamy drugą osobę. I koło się bezsensownie zamyka. A wystarczy zakopać nadzieje i wszystko zaczyna działać w związku poprawnie. Jest szacunek, nie ma oczekiwań. Jest miłość.

W taki sposób opisuje to Eva-Maria Zurhorst w swojej książce „Kochaj siebie, a nieważne z kim się zwiążesz”. Autorka twierdzi, że będąc z drugą osobą, mamy iluzję posiadania siebie, zamiast partnerstwa. Stąd nieumiejętność w tworzeniu szczęśliwych związków. Ludzie nie są świadomi tego, że związek należy traktować jako drogę rozwoju, która wymaga od nas wiele, ale jest bardzo opłacalna, bo daje szczęście.

Podobnie jest z podróżowaniem. Ludzie żałują, że nie podróżowali jak byli młodzi. Że nie otworzyli się na świat, że się nie odważyli chociaż na chwilę rzucić wszystkiego i zobaczyć, jak się żyje, gdzie indziej. Podróżowanie otwiera umysł i serce. To najlepsza lekcja życia. Kiedy np. widzisz biedne dzieci, które wyciągają do ciebie rękę po pieniądze. Albo górnika, który dzień w dzień schodzi do krateru wulkanu, niesie na swych barkach 80 kg siarki i potem dostaje za to marne grosze. Znowu, kiedy ty spacerujesz po miasteczku, a na ławce obok pucybut czyści komuś buty za 1 zł. Czy chcesz czy nie, takie obrazki zmuszają cię do myślenia, do uświadomienia sobie, jak masz dobrze. Dlatego nigdy nie przestanę podróżować, bo to daje niesamowitego kopa.

Nie żałujcie. Działajcie. Bo tylko wtedy osiągniecie punkt piąty z listy. To my decydujemy w swoim życiu o tym, co robimy, gdzie jesteśmy, z kim i jak się czujemy. To wszystko siedzi w naszych głowach i tylko my sami możemy doprowadzić siebie do stanu szczęśliwości, do momentu, w którym się zatrzymacie na chwilę (nieważne kiedy i gdzie) i stwierdzicie: „Jestem happy”.

Bo w końcu lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż, że się nie zrobiło.